poniedziałek, 28 stycznia 2013

Coming soon

Źródło: www.ratewall.com
W tym tygodniu żyję w oderwaniu od codziennej rzeczywistości. Te przyjemne okoliczności przyrody są skutkiem wyjazdu na tygodniowy obóz treningowy. Codziennie w bólu, pocie i radości wraz z moimi przemiłymi towarzyszami, doskonalimy umiejętności z naszej ulubionej sztuki walki, jaką jest aikido kobayashi. Jest to piękna, ale i wymagająca sztuka walki pochodząca z Japonii. Tym samym wpadłam na pomysł, że po powrocie napiszę o przepisach na piękne włosy rodem z kraju kwitnącej wiśni. Zapraszam!

piątek, 25 stycznia 2013

Faceci na wysokich obcasach!


No i znowu daję ponieść się emocjom, zjeżdżając na wertepy „topicowego off-road’u”! J
Źródło: http://www.bbc.co.uk/news/magazine-21151350
Zastanawiałyście się kiedyś kto wynalazł szpilki? Ja nie. Jeśliby ktoś by mnie zapytał, to pewnie odpowiedziałabym, że z pewnością jest wytwór jakiegoś zmanierowanego acz wpływowego estety, dla którego kobiety dobrowolnie oddawały się  fizycznym katuszom, na granicy samookaleczenia. No i byłabym się kolosalnie pomyliła. Wysokie obcasy zostały wymyślone przez mężczyzn dla mężczyzn ze względów praktycznych! Ich prekursorami byli Persowie, którzy podwyższonych obcasów używali do zablokowania stopy w strzemieniu podczas szarży konnej.
Blokada umożliwiała im przyjęcie stabilnej pozycji podczas oddawania strzałów z łuków. Europejscy arystokraci natomiast przyjęli ten „gadżet” w swoim ubiorze na przełomie XVI i XVII wieku jako oznakę męskości J. Mało tego, europejscy panowie najbardziej cenili sobie obcasy czerwone, czego ukoronowaniem był edykt króla francuskiego Ludwika XIV, który ograniczył możliwość noszenia czerwonych obcasów do elitarnej grupy członków sądu. Splendor czerwonych obcasów wynikał z ekskluzywności barwnika oraz z kojarzenia czerwieni z walką.
Moda na wysokie obcasy przeminęła całkowicie w połowie XVIII wieku ze względu na rozpowszechnienie się idei pragmatyzmu. Szpilki jednak zaczęły wracać do łask w połowie XIX wieku wraz z rozpowszechnieniem… zdjęć pornograficznych przedstawiających nagie kobiety na wysokich obcasach. To od tego czasu przyjęło się uważać że, wysokie obcasy dodają kobiecie uroku i zmysłowości.
Jeśli zainteresował Was ten temat, to gorąco polecam cały artykuł dostępny w serwisie BBC.
Jak myślicie – jaka będzie dalsza ewolucja szpilek? Jaką rolę spełniać będą jeszcze w dziejach ludzkości? J

Pozdrawiam!

środa, 23 stycznia 2013

DIY - jak Kleopatra


W jednym z wcześniejszych postów (tutaj) wspominałam, że Kleopatra osiągnęła mistrzostwo w kultywowanej przez siebie sztuce upiększania – kosmetyce. Napisałam (w ślad za różnymi źródłami), że Kleopatra opracowała bodaj pierwszy w historii, podręcznik kosmetyki. Od tego czasu zdarzyło mi się go kilkakrotnie tropić – niestety bez powodzenia. Do dzisiaj. Dzisiaj się dowiedziałam, że on… przepadł… Wszelkie receptury i legendy jej przypisywane i z nią związane (jak np. ta, że sama przygotowała miksturę dla samego Juliusza Cezara na… łysienie) są znane jedynie z późniejszych podań i tym samym obarczone pewnym ryzykiem zniekształcenia.  Nie dajcie się tak więc łatwo zwieźć marketingowym hasłom promującym różne produkty i zabiegi imieniem Kleopatry – to może być zwykłe naciąganie. Niemniej…. Jeśli miałybyście kiedyś ochotę mieć wrażenie, że jesteście legendarną władczynią starożytnego Egiptu, to cały wachlarz receptur  pielęgnacyjnych do samodzielnego wykonania znajdziecie tutaj: http://theartofbeingfeminine.blogspot.com/2010/07/cleopatras-beauty-secrets-natural.html  W razie problemów językowych, w miarę swoich możliwości, służę pomocą. Autorka bloga przytacza przepisy na specyfiki o działaniu oczyszczającym, nawilżającym oraz rozjaśniającym skórę twarzy i całego ciała, kąpiel namiętności J, olejek wzmacniający energię seksualną, maski nawilżające do włosów czy płukankę zapewniającą.. świeży oddech. Miłej lektury i stosowania życzę!

wtorek, 22 stycznia 2013

Złoto faraonów - spóźnione entrée


Zdarzyło się wczoraj, że w porywie entuzjazmu, zapomniałam się i nie przedstawiłam Wam czarnuszki egipskiej w sposób kompletny i wyczerpujący. Mea culpa, przepraszam. Jednak mam nadzieję, że zdołałam Was tym specyfikiem zainteresować, bo na zainteresowanie zasługuje, o  czym wiedziały ikony piękna starożytności – Nefretete i  Kleopatra.  


Źródło: Wikipedia - http://pl.wikipedia.org/wiki/Czarnuszka_siewna 
Swoje właściwości zdrowotne olej zawdzięcza dużej ilości nienasyconych kwasów tłuszczowych (ok  80%!),  witaminie E, olejkom eterycznym. Ma charakterystyczny smak i aromat, barwę od miodowej do ciemnej, brunatnej.

Według niektórych źródeł królowa Egiptu używała oleju z czarnuszki ze względu na silne właściwości regeneracyjne  - zastosowany bezpośrednio na skórę olej wygładza istniejące zmarszczki i przeciwdziała powstawaniu nowych. Rekomendowany jest dla osób często zażywających kąpieli słonecznych i korzystających z solarium. Wygładza rozstępy. Stosowany na skalp i włosy, wzmacnia cebulki włosowe, przeciwdziała ich wypadaniu.  Także zastosowany wewnętrznie (zalecana dawka: 2 łyżeczki dziennie) poprawia stan skóry, włosów i paznokci.

Nie tylko Kleopatra doceniała właściwości oleju z tego ziółka… Pod jego urokiem miał być też Tutenchamon, który, zgodnie z legendą, kazał nosić zawsze fiolkę oleju z czarnuszki ze sobą na złagodzenie bólu. Butelkę oleju znaleziono nawet w jego grobowcu.  Nie ma w tym jednak nic nadzwyczajnego, bowiem Egipcjanie przygotowując „wyprawkę” dla zmarłych często wkładali olej z czarnuszki wierząc, że złagodzi on ewentualne dolegliwości w życiu po śmierci (stąd określenie „złoto faraonów”). I nie tylko czczący Słońce Egipcjanie doceniali właściwości lecznicze oleju z czarnuszki – specyfik wspominany jest także w Biblii.  
Na koniec dodam, że czarnuszka rośnie nie tylko w Egipcie; występuje także w południowej Europie i Azji, ale to właśnie nasiona czarnuszki egipskiej (Nigella sativa), z których toczony jest olej, mają najsilniejsze właściwości zdrowotne.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Na fali entuzjazmu! Olej z czarnuszki

Po krótkim pobycie w zimnych i ciemnych strefach podbiegunowych, wracam do gorącego Egiptu. Na fali entuzjazmu! J A oto i przyczyna: 
Olej z czarnuszki egipskiej (Nigella sativa), zwany złotem faraonów jest moją osobistą perełką. Można go stosować zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. Dzięki zawartości olejków eterycznych jest zalecany do spożywania przez astmatyków, a ponadto jest naturalnym antybiotykiem, poprawia przemianę materii, ma właściwości przeciwgrzybiczne, działa rozkurczająco na mięśnie gładkie, żółciopędnie, moczopędnie, wiatropędnie. Czarnuszka należy do nielicznej grupy roślin mających zastosowanie w terapii chorób autoimmunologicznych, np. toczeń, łuszczyca, reumatyzm, alergie. Ma właściwości antyrakowe. Zastosowany zewnętrznie wspomaga leczenia łuszczycy, trądziku, atopowego zapalenia skóry, wyprysków i egzemy. Krąży o nim legenda, że leczy wszystko oprócz śmierci.
Po raz pierwszy zetknęłam się z tym olejem przy okazji zakupu oleju „Nigelle” produkowanego dla i dystrybuowanego przez l’Orient. Recenzję napiszę innym razem, napomknę tylko, że olej z czarnuszki zaintrygował mnie wtedy na tyle mocno, że postanowiłam go potestować w czystej postaci, bez domieszek.
 Próbowałam różnych producentów, olejki różniły się między sobą intensywnością smaku i zapachu (niektóre otwierają płuca żywym ogniem! ( ]:-D ) Aktualnie natomiast używam oleju z Natuwitu, który jest relatywnie delikatny w smaku. Stosuję go głównie wewnętrznie, gdyż jest stosunkowo drogi (ok. 75 zł za 250 ml).
 
Przyszedł jednak taki dzień, że moje włosy zażądały wytrawnej kolacji. Zamiast więc tradycyjnego oleju kokosowego, zaserwowałam im mieszankę oliwy z oliwek i oleju z czarnuszki (odpowiednio 2:1 łyżki), po czym udałam na się na spoczynek. Rano standardowo umyłam włosy delikatnym szamponem i nałożyłam odżywkę (do spłukiwania, przy czym nie zastosowałam żadnej płukanki). Jedyne co się zmieniło w zestawie to olej. Efekt? Miękkie, lśniące, odżywione, rewelacyjnie nawilżone włosy. Najbardziej jednak zdumiał mnie fakt, że po  duecie oliwa z oliwek + olej z czarnuszki włosy niesamowicie długo utrzymują świeżość (trzy dni, przy czym normalnie myję włosy co drugi dzień). Zabieg powtarzałam, dokładnie z tym samym zestawem i z tym samym skutkiem. Dodam, że sama oliwa z oliwek nie przyniosła takich efektów. Nie wiem z czego to wynika, ale cieszę się odkryciem i dzielę się nim z Wami J
 
PS Wszystkie oleje, które nakładam na włosy najpierw ogrzewam w kąpieli wodnej. Jestem istotą, która przy okazji pielęgnacji uwielbia ciepło we wszystkich możliwych wariantach. Poza tym ogrzane oleje wydają się lepiej wnikać do wnętrza włosa.
A Wy macie jakieś doświadczenia z tym olejem? Przyniósł podobny skutek?

sobota, 19 stycznia 2013

Nochu po nochu!

Ten post jest trochę na przekór nieśmiałej tendencji w blogosferze; chociaż coraz częściej włosofilki upatrują oznaków wiosny i ocieplenia, ja kieruję swój kompas na daleką północ! Dzisiaj będzie o Eskimosach!

W zasadzie to nie powinnam ich określać w ten sposób. Dla nas, mieszkanców stref wszystkich poza podbiegunowymi, określenie "Eskimos" wydaje się być poprawnym i sympatycznym określeniem rdzennej grupy ludności zamieszkującej strefy podbiegunowe Ameryki Północnej, części Grenlandii i Syberii. Jednak już przy powierzchownym zbadaniu tematu, okazuje się, że ci egzotyczni ludzie, wiecznie opatuleni w futra i skóry, odbierają je za obraźliwe. Powód nie jest błahy - w języku Abenaki słowo "eskimos" oznacza "zjadacza surowego mięsa". Jeśli więc któraś z Was będzie miała okazję zapuścić się w te dalekie strony, znacznie roztropniej będzie określać ich jako Inuitów (Kanada, Grenladnia) lub Inupiaków / Yupiaków (Alaska, Syberia).
 
Niestety nie znałazłam (jak na razie) zbyt wielu materiałów nt. pielęgnacji włosów przez przedstawicielki płci pięknej, mieszkających w tych niezwykle surowych warunkach. Wszystkie zasady pielęgnacji włosów, które my przyjmujemy za niezawodne, tu biorą w łeb. Nie ma surowych owoców i warzyw, nie ma ciepłej wody, nie ma zróżnicowanej diety. Jest dieta mięsno-rybna, bogata w tłuszcze i białka oraz siarczysty mróz. Nie ma pryszniców, są za to muk'ee - łaźnie parowe. Dwuizbowy niski budynek zbudowany z pniaków drewna, składający sie z przebieralni i łaźni, gdzie poniżej poziomu podłogi znajdowało się palenisko (piec), które polewa się wodą w celu wytworzenia pary. Bardzo dużej ilości bardzo gorącej pary; temperatury bywają tam zawrotne, jednak poczucie oczyszczenia podobno jest nieporównywalne do tego spod prysznica :)
 
Oczywiście współcznieśnie większość "Eskimosów" mieszka w "cywilizowanych" warunkach i przytaczane zwyczaje, tj. stosowanie uryny jako środka oczyszczającego, w tym szamponu do włosów (!) to już przeszłość, ale... popatrzcie na zdjęcia niżej. Stan włosów tych kobiet pobudza do myślenia, prawda? :)
 
 
 
 

piątek, 18 stycznia 2013

Koktajl waniliowy z siemieniem lnianym zamiast gluta!


Dzisiaj trasa moich wojaży ku pięknu zahaczyła o przystań „Rossmann”.  Przystań z zewnątrz niepozorna, wewnątrz skrywa niemało skarbów. Zupełnie przypadkiem znalazłam tam mały klejnocik. Tak mały, że ma tylko 66 kalorie, ale to jest akurat mało istotne w tym przypadku. Znaczenie ma natomiast to, że ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, ma on skład, którym żadna włosomaniaczka nie pogardzi! A chciałam sobie kupić po prostu coś z błonnikiem…


Skład: len mielony odtłuszczony (48,9%), fruktoza (26%), błonnik pszeniczny (17,4%), izolat białka sojowego (4,4%), aromaty, witaminy: C, niacyna, E, kwas pantotenowy, B2, B6, B1, folacyna, biotyna, B12
Sposób przygotowania jest banalnie prosty: zawartość torebki zalać szklanką gorącej wody lub mleka, zamieszać, odczekać do ostygnięcia. 
 
Koktajl występuje też w dwóch innych odmianach smakowych: truskawkowym i jabłko z cynamonem.

Moje wrażenia są bardzo pozytywne: mikstura jest treściwa (jest w niej mnóstwo drobinek zmielonego lnu), ale nie ma konsystencji śluzu. Ma bardzo przyjemny zapach i delikatny smak. Ów delikatny smak jest ewentualnym minusem – dla mnie jest za delikatny. Jest to jeden z moich kulinarnych bzików - uwielbiam wanilię w mocniejszych akcentach.  Wielkim plusem jest natomiast to, że koktajl, w odróżnieniu od wszystkich produktów instant, nie wywołał u mnie perturbacji żołądkowych, a nawet przyniósł pożądany skutek (potrzebowałam błonnika).

PS Wg informacji producenta na stronie http://www.herbapol.com.pl/pl/nasze-produkty/produkt/60 - koktajl jest dostępny (tylko?) w drogeriach Rossmann.

Ciekawa jestem czy już wiecie o tej małej rewelacji czy ja po prostu taka ślepa byłam?

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rekonstrukcja uczesania Kleopatry

To absolutnie niesamowite, ale nikt tak naprawdę nie wie jak wyglądała najsławniejsza władczyni i uwodzicielka Starożytnego Świata, mistrzyni rytuałów pielęgnacyjnych, symbol piękna, powabu i uroku osobistego, który rzucał na kolana całe rzesze mężczyzn. Drażniła wyobraźnię ówczesnych sobie, jak i kilkadziesiąt kolejnych pokoleń artystów; malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy, reżyserów... Mowa oczywiście o Kleopatrze, której czar przenika nawet współczesność. I tylko czar jest dla nas dostępny - w XXI wieku nadal nie wiemy, gdzie leży grób Kleopatry. Dlatego też nie sposób odgadnąć, która z jej reprezentacji jest najbliższa prawdy.   
W ramach ciekawostek, poniżej zamieszczam film z rekonstrukcją uczesania (krok po kroku) Kleopatry, na podstawie rzeźby, która prawdopodobnie miała ją odzwierciedlać.
 
 
Ciekawa jestem czy któraś z Was pokusi się o próbę odtworzenia fryzury na sobie :) Jeśli tak, poproszę o zdjęcia! :) Ja mam niestety jeszcze za krótkie włosy na takie numery...

sobota, 12 stycznia 2013

Kozieradka - praktyczne zastosowania


Jak już pisałam w poprzednik poście, kozieradka narobiła ostatnio sporo szumu. Powodem zaistniałej sytuacji jej wcierka na porost i wzmocnienie włosów, którą można samodzielnie przygotować, wykorzystując zmielone nasiona kozieradki i… odrobinę wrzątku. Przepisów jej mnóstwo, ja się podzielę swoimi:
Wcierka do włosów z kozieradki
Łyżeczkę zmielonych nasion kozieradki zalać wrzątkiem (ok. 150 ml) i zaparzać pod przykryciem. Poczekać aż wywar będzie miał letnią temperaturę i wetrzeć go w skórę głowy, masując przy tym delikatnie skalp.
Ja tak przygotowaną wcierkę stosuję na noc, a rano myję włosy. Powód jest banalnie prosty – kozieradka ma specyficzny zapach, a ja sporo trenuję (prawie codziennie) i nie chciałabym, żeby moi koledzy i koleżanki z maty czuli zapach rosołu na mojej głowie ;) Wcierka oprócz włościwości odżywczych i wzmacniających, usztywnia też delikanie włosy, unosząc je u nasady.
Każdorazowo przyrządzana świeża wcierka ma jeszcze jedną zaletę, a oto i ona:
 
Masujące, delikatnie peelingujące serum do twarzy
Świeżo zaparzone, zmielone nasiona kozieradki wydzielają sporo śluzu (podobnie jak siemie lnianie, ale znacznie mniej). I tę właśnie delikatną papkę nakładam na zwilżoną skórę twarzy. Papką masuję skórę twarzy (mam delikatną skórę więc drobinki nasion mają dla mnie optymalną wielkość do peelingu). Masuję, masuję, masuję (bardzo przyjemny zabieg), po czym zmywam papkę letnią wodą. I tu jej moment kluczowy: nie zmywam papki całkowicie, jedynie nasiona, a śluz pozostawiam do samoistnego wchłonięcia.
 
Efekt: skóra twarzy jest oczyszczona i dobrze nawilżona, a nie ściągnięta. Następnie wklepuję w skórę krem lub olejek, w zależności od nastroju.
 
Takie kompleksowe wykorzystanie kozieradki satysfakcjonuje moje sumienie, które przestało tolerować marnotrawstwo. Dzięki niemu zyskuję regularnie kawowy peeling do ciała, gdy robię sobie kawę i niezastąpiony kompres na zmęczone oczy z fusów przy okazji picia czarnej herbaty… :)
 
A Wy jak wykorzystujecie jeszcze kozieradkę?

Kozieradka - trochę historii,mitów i teorii


Utrzymując  tematykę pielęgnacji włosów w  starożytnym Egipcie chciałabym napomknąć to roślince, które robi niezłe zamieszanie w blogosferze, a mianowicie o kozieradce.
Żeby oszczędzić Wam ewentualnego googlowania na temat w/w niepozornej zieleniny, poniżej podaję trochę rzeczowych i ciekawych informacji nt. systematyki i właściwości, zaczerpniętych z serwisu Portal Wiedzy( http://portalwiedzy.onet.pl/73805,,,,kozieradka_pospolita,haslo.html ).

Kozieradka pospolita, boża trawka (Trigonella foenum-graecum), roślina jednoroczna z rodziny motylkowatych, pochodząca z południowo-wschodniej Europy, Azji Mniejszej i zachodnich Indii. Kozieradka była używana w starożytnych Chinach, Indiach, Egipcie i Grecji jako pożywienie, pasza dla zwierząt i lek. Prażone nasiona spożywano jako pokarm wzmacniający i odmładzający a na Bliskim Wschodzie tuczono nią kobiety w haremach (może stąd mit, że spożywanie wywaru z nasion kozieradki skutkuje powiększeniem piersi? Mit, bo próbowałam, nie działa ;) – przyp. Mapa Piękna). Używana była do leczenia gorączki i wysokiego ciśnienia krwi. Uprawa kozieradki rozpowszechniła się w Zachodniej Europie wraz z rozwojem zakonów benedyktynów. Stosowano ją wewnętrznie na choroby kobiece, płuc, wątroby lub nerek oraz zewnętrznie w leczeniu ran i chorób skórnych. Obecnie jest rośliną uprawianą, również w Polsce, w niewielkich ilościach na żyznych, lekkich glebach. (…)
Owocem jest do 20 centymetrów długi nasienny strąk zawierający nasiona twarde, romboidalne albo jajowate, zielonożółte lub żółtobrązowe (to właśnie nasiona są wykorzystywane do przyrządzania osławionej wcierki do włosów – przyp. Mapa Piękna). Roślina posiada gorzki smak i specyficzny aromat (na tyle specyficzny, że ja używam jej wyłącznie przed myciem – przyp. Mapa Piękna).

Kozieradka pospolita
Źródło: wikipedia

Surowcem leczniczym są nasiona kozieradki. Posiadają one do 30% substancji śluzowych, flawonoidy, saponiny, białka, tłuszcze, gorycze, sole mineralne (potas, sód, magnez, wapń, kobalt, mangan, fosfor, cynk, krzem, siarka, żelazo, miedź), witaminę PP, hormony sterydowe (na forach fanów siłowni  - ja fanką nie jestem, wpadłam tam surfując za kozieradką – kilkakrotnie znalazłam rekomendację na kozieradkę jako substytut regularnych odżywek na przyrost masy mięśniowej – przyp. Mapa Piękna), olejek eteryczny i inne związki. W celu optymalnego wykorzystania składników czynnych, nasiona kozieradki muszą zostać sproszkowane lub roztarte. Kozieradka jest stosowana zewnętrznie jako lek śluzowy przy ropnym zapaleniu skóry, czyrakach, żylakach lub do płukania gardła. Preparaty z kozieradki stosowane wewnętrznie usprawniają procesy trawienia i przyswajania pokarmów oraz zwiększają aktywność układu odpornościowego (…).
W kuchni kozieradka stosowana jest do przyprawiania serów i stanowi składnik niektórych przypraw np. curry (no i wszystko jasne… - przyp. Mapa Piękna). W kosmetyce jest stosowana do odżywczych maseczek kosmetycznych lub leczenia łojotoku, trądziku i stanów zapalnych skóry".

niedziela, 6 stycznia 2013

Zwyczaje pielęgnacyjne w Starożytnym Egipcie


Zastanawiałam się w którym miejscu zacząć tworzyć  Mapę Piękna. Część mnie bardzo chciała zacząć od rodzimych sposobów, babcinych tradycji, które w dzisiejszych czasach zdają się być niezastąpione. Inna cząstka mnie z kolei krzyczała, żeby zacząć od zwyczajów hinduskich kobiet i ajurwedy, które stały się mi bliższe od kiedy zaczęłam ćwiczyć jogę. Zwyciężył jednak mój wewnętrzny dyktator, auto-pilot miłujący ład i porządek, który przykazał mi zacząć od początku.
Współcześnie za kolebkę kosmetyki uważa się starożytny Egipt. Egipcjanie przykładali ogromną wagę do czystości, piękna i zapachów, które to podejście było podyktowane nakazami religii. Czystość warunkowała zdrowie, atrakcyjność i opiekę bogów. Miłe nosu zapachy były oznaką boskości. Egipcjanie byli niezrównanymi perfumiarzami – wonne szkatułki współcześnie odnajdywane w starożytnych kryptach nadal pachną! Pielęgnacja była tematem pism starożytnych, którzy notowali tajniki zachowania odpowiedniej wagi ciała i… przeciwdziałania wypadaniu włosom! Podobno nawet Kleopatra, która osiągnęła mistrzostwo w pielęgnacji, spisała swoje patenty na piękno. Osoba Kleopatry to jednak temat rzeka i poświęcę jej osobny post.
Słowem wstępu dodam jeszcze tylko, że artykuły pielęgnacyjne (olejki) były używane jako środek płatniczy dla najuboższych najemników (z reguły był to olejek rycynowy), a handel artykułami pielęgnacyjnymi był drugim co do wielkości, zaraz po drewnie,  działem handlu zagranicznego!

Czystość i pielęgnacja nie były jednak tylko wymysłem religii. Były one także koniecznością ze względu na surowy, suchy i gorący klimat. Egipcjanie zabezpieczali swoją skórę i włosy gamą ok. 28 olejów roślinnych! Do najpopularniejszych należały: olejek ze słodkich migdałów, z olejek z daktyli, olej z orzechów drzewa chrzanowego. Kozieradka była stosowana jako środek zmiękczający skórę twarzy i łagodząca maska. Picie wywaru z kozieradki było uważany za skuteczny środek wspomagający laktację. Natomiast aloes był ceniony przez egipskie królowe za właściwości łagodzące i kojące.
Ale miało być o włosach…  Włosy były uważane przez starożytnych Egipcjan jako najważniejszy atrybut piękna kobiety. Niemniej mężczyźni także przywiązywali ogromną wagę do swoich włosów, bowiem wypadające  włosy uważali za nurtujący i drażniący  problem.  Jako remedium stosowali smarowanie skalpu tłuszczem  z… lwa, krokodyla, gęsi i węży! Znany jest też przepis na rzucenie złego czaru na konkurencyjną adoratorkę wybranka, aby jej włosy wypadły – należało ugotować robaka w oleju, a następnie wetrzeć tak przygotowany olej w skalp ofiary. Z drugiej strony, obie płcie, zabiegały o to, aby skutecznie usuwać włosy inne niż te, które rosną na głowie – ale to już temat na osobny post ;)

Włosy! Ze względu na surowy klimat, gdzie współwystępuje wielość czynników niszczących włosy, Egipcjanie często nosili peruki, wykonane najczęściej z włosów ludzkich, wełny owczej i włókien roślinnych. Ci zamożni mogli sobie pozwolić na zmienianie peruk nawet codziennie (były one bardzo różnorodne), ale te z kręconymi włosami były używane tylko na specjalne okazje! Przykład takiej peruki wykonanej z ludzkich włosów możecie zobaczyć poniżej

 oraz, tę samą perukę z różnych stron - tutaj: http://www.britishmuseum.org/explore/highlights/highlight_objects/aes/w/wig_of_human_hair.aspx  . Podobnie na specjalne okazje, kobiety stosowały na włosy aromatyczne maski, aby nadać im piękny zapach oraz je nabłyszczyć.
Egipcjanie byli także pionierami w zakresie wydłużania  włosów – egipskie kobiety zagęszczały sobie w ten sposób włosy przy użyciu wosku pszczelego i żywicy. Starożytni także gardzili siwymi włosami, dlatego też pokrywali je henną. Z ciekawostek – najbardziej pożądanym kolorem był… czerwonawy.

Ledwo rozpoczęłam temat, a mam wrażenie, że już popełniłam blogowe samobójstwo długością postu! J Dlatego też w tym momencie kończę, a w kolejnych wpisach skoncentruję się na symbolu egipskiego piękna – Kleopatrze oraz kosmetycznych specyfikach rozpowszechnionych nad Morzem Martwym.

Do następnego!

Do napisania tego artykułu wykorzystałam materiały dostępne na stronach:

Tour Egypt: http://www.touregypt.net/egypt-info/magazine-mag06012000-mag4.htm
Artykuł “Beauty Rituals of Ancient Egypt” (aut. Kristine Doherty): http://voices.yahoo.com/beauty-rituals-ancient-egypt-407101.html
The British Museum: http://www.britishmuseum.org/explore/highlights/highlight_objects/aes/w/wig_of_human_hair.aspx
Boldsky: http://www.boldsky.com/beauty/skin-care/2006/ancient-egypt.html

środa, 2 stycznia 2013

Wprowadzenie

Nie zamierzam ukrywać, że do założenia bloga motywują mnie głównie pobudki  egoistyczne – pragnę uporządkować i poszerzyć swoją wiedzę z zakresu pielęgnacji włosów, która jest dla mnie szczególnie ważna. Dlaczego? Dlatego, że włosy są dla mnie wskaźnikiem zdrowia i szczęścia. Kilka lat temu przeszłam przez ciężki i stresujący okres. Moje włosy to idealnie odzwierciedliły.  Po gęstej blond czuprynie nie pozostało ani śladu; włosy mocno się przerzedziły, stały się cienkie, bez życia i łatwo się przetłuszczały. Pojawiły się siwe pasma. Na szczęście nadszedł ten szczęśliwszy dzień, kiedy rozpoczęłam długotrwały powrót do formy. Metodą eksperymentów, prób i błędów  wracałam do zdrowia i szczęścia.  Nie rzadko będąc umazaną w błocie, glince, piwie, miodzie i różnych innych, równie oryginalnych ubstancjach, babrząc się w nich zresztą rozkosznie, regenerowałam się od wewnątrz i zewnątrz. Moim marzeniem jest, aby każda osoba spotkana na ulicy miała bajkowo piękne włosy, upięte w fantazyjne  koki, warkocze, kucyki i co dusza wyśpiewa…  Dlatego też życzę sobie i Wam wszystkim zdrowia i szczęścia, a tym tym samym grubych, lśniących, gęstych, sprężystych włosów!